sobota, 30 kwietnia 2016

Śmietanowiec na majówkę i "To będzie mój dom"

Na najbliższą majówkę proponuję Wam deser, na który miałam ochotę od dawna. A ostatnio kusiły mnie swoimi śmietanowcami znajome blogerki. Przepisów jest mnóstwo. Ja zrobiłam po swojemu. Zobaczcie, co mi z tego wyszło.



Składniki:

piątek, 29 kwietnia 2016

"Zorkownia" - recenzja

Ku przestrodze - niech Was nie zmyli ta okładka!


Jestem bardzo poruszona książką pt. "Zorkownia" Agnieszki Kalugi. Nie mogłam zestawić recenzji tej książki z jakimkolwiek przepisem. Byłoby to po prostu niestosowne.

Sięgałam po nią ze względu na okładkę. Myślałam, że będzie z tych łatwych babskich czytadełek. A tu szok już od pierwszej strony. I choć czyta się trudno ze względu na targające człowiekiem emocje, to nie można się oderwać.

Książka jest rodzajem pamiętnika, w którym Autorka zapisuje zdarzenia i myśli z czasu swojego wolontariatu w hospicjum. Przy okazji "rozprawia się" z przeżyciami związanymi ze śmiercią malutkiej córeczki, której u końca jej życia obiecała, że sobie poradzi. Co ciekawe, podobne sytuacje mają miejsce w przypadku innych ludzi - często umierający przedłużają swój żywot na tym świecie (wiąże się z tym przedłużanie ich fizycznego cierpienia) dla tych, którzy zostają. Gdy usłyszą od nas zgodę na odejście, po krótkim czasie umierają jakby uspokojeni.
Wolontariat w hospicjum nie jest sprawą łatwą. Trzeba mieć niesamowity hart ducha i wielkie zrozumienie dla tych cierpiących ludzi, z których jedni są pogodzeni z losem, inni się przeciw temu buntują. Autorka jechała do hospicjum nawet wtedy, gdy nie miała danego dnia wyznaczonego dyżuru. Po prostu czuła, że powinna tam pojechać. Synka podrzucała babci, a w hospicjum okazywało się, że właśnie umiera ktoś, do kogo się przywiązała, kto z jakichś powodów stał się jej bliski i vice versa - była kimś bliskim dla umierającego.
Tak niewiele trzeba ludziom w hospicjum... Przynieść świeże kwiatki, założyć i dbać o ogródek na parapecie, przynieść kanapkę z szynką, przyspieszając kolację, porozmawiać, poczytać, zmówić wspólnie różaniec, pospacerować po korytarzu, poprawić poduszki, potrzymać za rękę, obetrzeć pot z czoła. Tak niewiele... A jak wiele...

Kończę, bo emocje znów biorą górę.



Gra w koloryhttp://biblioteczkamagdalenardo.blogspot.com/p/kochani-od-lipca-siedzi-w-mojej-gowie.html



Sałatka z tuńczykiem i kuskusem oraz "Irena"

Dziś przy piątku proponuję przygotowanie szybkiej sałatki na bazie kuskusu z dodatkiem tuńczyka. Kuskus jest obecnie najczęściej rodzajem makaronu, bo produkuje się go z mąki, wody i barwnych dodatków, a następnie przesiewa przez drobne sito. Tradycyjnie uzyskuje się go jako materiał odpadowy (tak tak) pochodzący z mielenia twardej pszenicy. Wtedy jest kaszą. Kupując zatem kuskus, spójrzcie na opakowanie, by się przekonać, jaki rodzaj produktu kupujecie.




Składniki:

czwartek, 28 kwietnia 2016

Grudniki (Schlumbergery), które będą kwitnąć w maju!

Wczoraj zamieściłam zdjęcia z ogródka skąpanego w niedzielnym słońcu. A zupełnie zapomniałam, że w mieszkaniu szaleństwo ogarnęło moje grudniki (Schlumbergery). Pisałam o nich w marcu ubiegłego roku (klik), bo wtedy powtarzają u mnie kwitnienie. W tym roku kwitły ponownie w lutym (chyba wyczuły, że z powodu pozostawania w domu potrzebowałam koloru).


Dwie rośliny nie zakwitły przed Bożym Narodzeniem. Teraz widzę, że jedna z nich ma mnóstwo pąków.


Sałatka z kuskusem i "W tańcu"

Ogarnął mnie szał na świeże warzywa i mięso. To, że mam więcej ochoty na warzywa, rozumiem - wiosna, przesyt warzyw przetworzonych i schowanych do słoików, niektóre (np. rzodkiewki) można zbierać z samodzielnych upraw. Ale mięso? Nie za specjalnie za nim przepadam, zresztą gdyby zrobić statystykę zamieszczonych przepisów, okazałoby się, że większość to dania wegetariańskie. No w każdym razie sklep mięsny odwiedzam częściej niż dotychczas, a lodówce pełen zestaw wędlin. Tłumaczę sobie, że wciąż chłodno i organizm sam podpowiada, że potrzeba mu bardziej energetycznych dań ;) Stąd w większości moich posiłków przeważają warzywa połączone z mięchem, a nie serami. I tak jest również dziś.





Składniki:

środa, 27 kwietnia 2016

Wiosenne ogrodowe ujęcia

Dziś pogoda nie rozpieszcza. Zimno, pochmurno i deszczowo, aż się nie chce wychodzić z domu. A jednak trzeba... Po powrocie zupa i gorąca herbata nie rozgrzały mnie w pełni. Żeby odgonić myśli od tego, co za oknem, zaczęłam przeglądać niedzielne zdjęcia z ogrodu. Widać na nich cudowne słońce i to nic, że przy okazji było wietrznie. Szyje mocno opatulaliśmy, ale buzie z przyjemnością wystawialiśmy do słońca :)


Kwitną ostatnie "spóźnialskie" żonkile.
 

Koloru zazdroszczą im mniszki lekarskie, które kwitną obficie na niemal każdym skrawku zieleni.


Zawsze urzekają mnie kolory i wygląd sasanek. Wyglądają pięknie i w porze kwitnienia (jak na zdjęciu niżej), jak i po przekwitnięciu.


Zdecydowanie jednak to pora tulipanów... W tym roku zakwitło ich więcej, bo jesienią posadziłam cebulki nowej odmiany holenderskiej.


To odmiana, która pojawiła się w ogrodzie jako pierwsza dziesiątki lat temu. Dostałam cebulki od mamy mojej szkolnej koleżanki.


A to piękność, która pojawiła się w ogrodzie bardzo tajemniczo 2 lata temu. Nikt nie ma pojęcia skąd. Czy to możliwe, żeby odmiany same nam się wymieszały i urosło coś takiego?


A te muszę po przekwitnięciu usunąć z tego miejsca, bo w przyszłym roku świerk zupełnie je zagłuszy. Szkoda by było, bo bardzo lubię te dwukolorowce.


Widać, że zbliża się maj. On zawsze kojarzy mi się z zapachem fiołków wonnych w parku wokół mojego liceum. Uwielbiałam chodzić Alejką Kapelańską ze względu na ten aromat.
 

Bluszczyk kurdybanek ma teraz liście w kolorze zielonym i brunatnym. To oznaka, że wciąż chłodno przy ziemi.



W sadzie śliwy w pełnym rozkwicie,


a jabłonie wciąż w pąkach, ale jak pięknie wybarwionych :)


Od tych zdjęć zrobiło mi się zdecydowanie cieplej :) Pora zrzucić z ramion pled i wrócić do lektury, której recenzja wkrótce.


poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Sałatka z prawdziwych nowalijek

Uwielbiam przełom kwietnia i maja ze względów kulinarnych (i estetycznych). Na łąkach i w ogródku można znaleźć prawdziwe cuda do salaterki. A ponieważ temperatury rano są nadal niskie, nie ma w tym roku na nich mszyc i płukanie nie jest uciążliwe. Wczoraj zostałam obdarowana młodym szczawiem (sama jeszcze nie miałam odwagi wypuścić się na łąki, by chodzić po nierównym terenie) i intensywnie pachnącą młodziutką miętą omszoną, która o tej porze roku ma ciemnozielony kolor (z czasem zmieni się na jasny). Wszystko wyrosło naturalnie, bez pędzenia w sztucznych warunkach, więc pachnie i smakuje niezwykle :) Przypomniało mi się dzieciństwo - miód o posmaku mięty i wypady do siana, a w przerwach pogryzanie liści szczawiu.




sobota, 23 kwietnia 2016

"Biało-czerwono na talerzu" - zaproszenie do udziału w akcji kulinarnej

Akcja nr 14 (28 IV - 8 V 2016)

"Biało-czerwono na talerzu"
Serdecznie zapraszam do udziału w kolejnej organizowanej przeze mnie akcji kulinarnej



Na początku maja obchodzimy w Polsce dwa święta państwowe i Dzień Flagi. Na ulicach pojawi się sporo naszych barw narodowych. Dlaczego nie zastosować tego samego w kuchni?

Dlatego zapraszam Was do wzięcia udziału w akcji, której celem jest zaprezentowanie dań biało-czerwonych. Pokażcie, że zawartość talerza w tylko tych dwóch kolorach nie musi być nudna.

Przyjmujecie wyzwanie?
Jeśli tak, ślijcie przepisy na dowolne potrawy i napoje, byle były biało-czerwone.



 
Czas trwania akcji: 28 kwietnia 2016 - 8 maja 2016
W postach z przepisami proszę o umieszczenie aktywnego banerka akcji (do pobrania niżej).

Linki do przepisów możecie wklejać w komentarzu do tego postu lub w Mikserze Kulinarnym, lub na Durszlaku.



Banerek

http://weekendywdomuiogrodzie.blogspot.com/2016/04/biao-czerwono-na-talerzu-zaproszenie-do.htmlkod:

<a href="http://weekendywdomuiogrodzie.blogspot.com/2016/04/biao-czerwono-na-talerzu-zaproszenie-do.html"_blank"><img alt="http://weekendywdomuiogrodzie.blogspot.com/2016/04/biao-czerwono-na-talerzu-zaproszenie-do.html" border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjCZwBzjX-3y_Rz62Cx7HWrJKkkopLQdkFAU-IFAjfpLJfkYZVz09VWTpEJ7wYTg2e7h2loWkhyRmckHJER_wFNx_-YWirIrMLVrIxWXTbXnh_Y98Xmv4dIyuhD9aZxMorHBRjexHzbG4/s1600/bialo-czerwona3.jpg" width="140" / /></a>




Banerek w Mikserze

Biało-czerwono na talerzukod:

<a href="http://zmiksowani.pl/akcje-kulinarne/bialo-czerwono-na-talerzu" target="_blank" title="Biało-czerwono na talerzu"><img src="http://zmiksowani.pl/image/miks/483111cd17c6eefa4ea6f4f2492fe62e_v2.jpg" width="154" height="243" border="0" alt="Biało-czerwono na talerzu"/></a>








Banerek na Durszlaku

Biało-czerwono na talerzukod:

<a href="http://durszlak.pl/akcje-kulinarne/bialo-czerwono-na-talerzu"><img src="http://durszlak.pl/system/banners/00/00/00/13/15embed_HVIe0AoyQoPrdy6yZh7hXf9U33kjxAzz.jpg" alt="Biało-czerwono na talerzu"></a>





"Sekret drzewa oliwnego" oraz sałata z marynowanymi śliwkami i mozzarellą

Dziś obchodzimy Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. W związku z tym wyjątkowo zacznę od recenzji książki, po którą sięgnęłam przez wzgląd na okładkę. Oliwki uwielbiam i to one mnie skusiły :) Nie żałuję!


Akcja "Sekretu drzewa oliwnego" Courtney Miller Santo rozgrywa się w... Kalifornii (wiedzieliście, że tam są gaje oliwne? Ja nie.), do której pod koniec XIX w. z Australii przybyła z rodzicami Anna. Od tamtego czasu minęło prawie 110 lat. Anna wciąż żyje i ma zamiar zostać najstarszym człowiekiem na świecie. Kobieta cieszy się dobrym zdrowiem (szwankuje tylko słuch) i ma dobrą pamięć. Mieszka w domu wybudowanym przez jej ojca, powiększonym z czasem ze względu na kolejne pokolenia. Posiadłość, w której mieszka obecnie 5 pierworodnych kobiet (112-latka, 89-latka, 65-latka, 42-latka i 23-latka) z kolejnych pokoleń. Zjawisko to jest na tyle niecodzienne, że zaczyna się nimi interesować członek Amerykańskiej Rady ds Badań nad Procesami Starzenia.
W książce teraźniejszość przeplata się z historiami kolejnych kobiet, ich głęboko skrywanymi i właśnie wychodzącymi na światło dzienne tajemnicami oraz od dawna niewyjaśnionymi sporami między nimi. Historie te są ciekawie skomponowane. Dzięki temu i licznym krótkim rozdziałom książkę po prostu się połyka, wciąż nie mając dość (łapałam się na tym, że czytałam kolejne rozdziały i odwlekałam domowe obowiązki.
Książka niesamowicie podziałała na moją wyobraźnię - widziałam gaj oliwny wokół domu z drzewami w różnym wieku, czułam smak oliwek, które bohaterki często traktują jak przegryzki.

Gra w kolory
Wyzwanie u Ejotka
Wyzwanie u Ejotka
http://biblioteczkamagdalenardo.blogspot.com/p/kochani-od-lipca-siedzi-w-mojej-gowie.html






W związku z tym kolacja nie mogła się odbyć bez oliwek i oliwy ;)



piątek, 22 kwietnia 2016

Chleb z pieczarkami i "Rupieciarnia na końcu świata"

Mój wypiekacz do pieczywa ostatnio nie próżnuje. Muszę przyznać, że bardzo mi ułatwia pracę i oszczędza czas :) Co prawda poszczególne czynności zajmują mi już mniej czasu, ale nadal wykonuje się je dłużej niż o zdrowych nogach.




czwartek, 21 kwietnia 2016

Sałata z wędzoną piersią kurczaka i "Pani na Hruszowej"

Robię postępy i dziś po raz drugi od wypadku wybrałam się sama na prawdziwe zakupy. Doceńcie możliwość robienia zakupów spożywczych, serio. Dla ludzi niepełnosprawnych to prawdziwe wyzwanie, ale i - przynajmniej dla mnie - wielka przyjemność, która wiąże się nie tylko z kolejnym krokiem w rekonwalescencji, ale też możliwość kupienia czegoś, co nie przychodzi nam do głowy, gdy robimy listę zakupów dla rodziny czy przyjaciół pomagających nam w biedzie. Przechodząc przez dział warzywny zobaczyłam piękne sałaty rzymskie, gdy okazało się, że dziś są w promocji, nie mogłam się oprzeć. Szybkie szacowanie, czy zmieści się do plecaka z innymi potrzebnymi produktami i wylądowała w torbie (przy okazji apel do ludzi o mocach decyzyjnych w samach: pomyślcie o koszach podobnych do siatek, by mogli z nich korzystać ludzie poruszający się o kulach, bo ani typowych koszyków, ani koszyków z kółkami, ani wózków użyć nie możemy). Pomyślałam najpierw o sałacie Cezara, ale w sklepie mięsnym zobaczyłam piękne wędzone piersi kurczaka (nie takiej w folii i jakiejś chemicznej zalewie) i to na nie padł ostatecznie wybór. I tak powstał pomysł na tę sałatę... Cezar poczeka ;)




wtorek, 19 kwietnia 2016

"Okno z widokiem na Prowansję" - recenzja

Dziś też tylko recenzja książki. I znów dlatego, że to nie tylko cudowna i ciepła lektura kobieca, ale również za sprawą dań, które serwują bohaterowie. Znajdziemy tu pomysły na dania prowansalskie, amerykańskie (jak sos do pieczonego indyka), meksykańskie itp. Książka zatem idealnie wpasowuje się w charakter mojego bloga, choć sięgając po nią, nie miałam o tym pojęcia.



Myślałam, że książka Anny Strzelec pt. "Okno z widokiem na Prowansję" będzie przypominać serię książek Petera Mayle'a o Prowansji. Nic bardziej mylnego!
To historia dwóch, a w zasadzie czterech kobiet: dwóch dziewczynek Mariki i Marysi, ich mamy Iwony i babci pisarki Leonii.
Iwona przylatuje do swojej mamy mieszkającej w Port Jefferson po tym, gdy jej mąż został osadzony w więzieniu, o czym nie wiedzą kilkuletnie córeczki i z tego mogą wyniknąć kłopoty. Leonia od pewnego czasu jest związana z Jeremim "Morelowym", który wyjechał z Prowansji i zamieszkał w USA. Czytelnicy mogą dowiedzieć się, co przeżywa pisarka, gdy Jeremi wyjeżdża na jakiś czas do Nicei. W tamtejszym szpitalu po poważnej operacji leży jego żona, która zostawiła go dla innego.
Poza tym poznamy kilka innych postaci i przekonamy się, jaki wpływ na losy bohaterów ma Steffi, zmarła siostra bliźniaczka Leonii.
Przez cały czas czytania zastanawiałam się, skąd pomysł na taki tytuł książki. Przeczytajcie do końca, aby się o tym przekonać :) Czyta się szybko i z wielką przyjemnością, bo to bardzo ciepła kobieca lektura, skutecznie poprawiająca smuteczki.
Dla amatorów czytania nie lada gratką okażą się wplecione w treść tytuły dobrych książek.
Natomiast miłośnicy kulinariów poznają kilka przepisów na dania włoskie, prowansalskie, amerykańskie i indiańskie. Przy czym nie są one podane na tacy, jak u Kalicińskiej czy Michalak. Trzeba czytać uważnie i w trakcie lektury je wyłuskiwać.

I jeszcze jedno - książka jest kontynuacją "Wizy do Nowego Jorku", o czym się przekonałam dopiero po zakończeniu lektury :) Teraz rozumiem, dlaczego Autorka nie opisywała dokładniej bohaterek, z rozpoznaniem których miałam początkowo spore problemy ;)


Wyzwanie u Ejotka
Wyzwanie u Ejotka
http://soy-como-el-viento.blogspot.com/2015/12/wyzwanie-polacy-nie-gesi-edycja-iv.htmlhttp://biblioteczkamagdalenardo.blogspot.com/p/kochani-od-lipca-siedzi-w-mojej-gowie.html


-----
Podobne:

"Łopatą do serca"
"Kawiarenka pod Różą"
"Garść pierników, szczypta..."


niedziela, 17 kwietnia 2016

"Piegusek" na zakwasie i "Malowany welon"

Dziś proponuję chleb na zakwasie w wydaniu dla zapracowanych i zabieganych. Nie miałam czasu na śledzenie wyrastania ciasta i przekładanie go z naczynia do naczynia. Postanowiłam zaryzykować dłuższe pojedyncze wyrastanie.




Składniki (na keksówkę o wymiarach (26 x 8 x 7) cm) :

sobota, 16 kwietnia 2016

Ciasto migdałowo-jabłkowe i "Natura"

Od dwóch dni podpieram się jedną kulą, chodząc po mieszkaniu, dzięki czemu mogę przenosić różne rzeczy w różne miejsca. Czas zatem na świętowanie! Na najbliższy weekend polecam ciasto z migdałami, które zawierają mnóstwo cennych składników. Poza tym wpływają na lepsze samopoczucie, łagodzą stres i koją nerwy. Te z Was, które były w ciąży, być może miały zalecane jedzenie migdałów, bo przeciwdziałają nudnościom. Mnie zależało, by ciasto było wilgotne w środku, więc dodałam jabłko. Ciasto upiekłam w automacie - on wyrabiał i piekł, a ja mogłam spokojnie posprzątać mieszkanie :)





Składniki (wszystkie składniki powinny mieć temperaturę pokojową):

czwartek, 14 kwietnia 2016

Tarta ze szpinakiem i "Łopatą do serca"

Zielonego koloru na dworze coraz więcej, więc u mnie na talerzu też się pojawia. Dziś kolejne danie z serii łatwych i szybko przygotowywanych. A że wiosna od trzech tygodni, to czas czyścić zamrażarkę z zapasów, by robić miejsce na nowe warzywne mrożonki. 




Składniki:

wtorek, 12 kwietnia 2016

Ciasto drożdżowe z czekoladą i "List w butelce"

Dziś Dzień Czekolady :) Z tej okazji przygotowałam ciasto drożdżowe z rodzynkami i kawałkami gorzkiej czekolady, która doskonale wpływa na nasz nastrój i zdrowie. A o to ostatnie musimy szczególnie dbać o tej porze roku. Ja przygotowałam składniki, a automat (wypiekacz do chleba) wyrobił i upiekł ciasto ;) Taki pomocnik przydaje się od czasu do czasu ;)




Składniki (wszystkie powinny mieć temperaturę pokojową):

wtorek, 5 kwietnia 2016

Królik pieczony w piwie i miodzie oraz "Jeszcze jeden dzień"

Wiecie, że lubię królicze mięso. A najszybszym i najlepszym - moim zdaniem - sposobem na jego przygotowanie jest pieczenie. Tym razem piekłam w piwie (wciąż boję się pić alkohol, bo jak tu się poruszać o kulach, gdy szumi w głowie) z dodatkiem miodu i kwaskowatej melasy z granatem. Mięso zjedzone szybciutko. Pozostała jeszcze galaretka, która wytworzyła się z sosu na dnie naczynia. Idealna dla moich ścięgien i więzadeł ;)





Składniki:

niedziela, 3 kwietnia 2016

"Kawiarenka pod Różą" - recenzja

Książka pt. "Kawiarenka pod Różą" Katarzyny Michalak idealnie pasuje do charakteru mojego bloga, więc poświęcam jej osobny post. Jest książka do czytania, są do wykorzystania przepisy na różne słodkości, a bohaterka ma do wykarczowania mnóstwo chwastów, by na ich miejscu przygotować ogród różany.


Zrobiłam sobie ostatnio przerwę na czytanie książek p. Michalak, która niegdyś mnie cudownie odstresowywała. Wczoraj z przyjemnością sięgnęłam po kolejną propozycję Autorki. Przypominała mi Jej "Sklepik z niespodzianką", ale w "Kawiarence..." znajdziemy znacznie więcej przepisów. W ich przygotowaniu pomogły Natasza Socha i Monika Paluszkiewicz z bloga chilifiga.pl. Jest ich tak dużo, że gdybym miała zaliczyć książkę do jakiejś kategorii, wrzuciłabym do kulinariów. Z tego powodu po książkę sięgnę nie jeden raz, bo blogerki postarały się o dobór wyśmienitych deserów, serników, pierników, szarlotek i innych słodkich pyszności :)

Przepisy bardzo nadrabiają ubogą treść książki.
Główną bohaterką jest Amelia, która z pewną kwotą gotówki i listem w kieszeni pojawia się w zapuszczonej kamienicy w miejscowości Zabajka. I to wszystko, co wiemy o bohaterce na początek, bo Amelia cierpi na zanik pamięci po wypadku lub napadzie. Znaleziono ją nieprzytomną przy drodze, skąd została odwieziona do szpitala w Bydgoszczy. Po przebudzeniu ze śpiączki nie pamięta o sobie nic. Z listu, który ma przy sobie, wnioskuje, że ma na imię Amelia. W Zabajce zyskuje nową tożsamość i kilkoro sprzyjających jej ludzi oraz niechętną jej wójtową. Postanawia założyć kawiarnię "Pod Różą", bo uświadamia sobie, że umie i potrafi wyczarowywać słodkie cuda. Niektórymi raczy swoje nowe przyjaciółki podczas urodzinowej (są to urodziny w nowym życiu) posiadówki. Przy okazji nadawania imienia sprezentowanej jej kotce przypomina sobie kolejne fakty ze swojego życia...
Fanek "Zapominajki" uprzedzam, że w tej książce nie ma tej czarodziejskiej aury ani sytuacji, które rozśmieszają tak, że spada się z fotela, gdy czyta się o makijażu, jaki dziewczynki zrobiły krowie (pamiętacie?). W "Kawiarence..." prawie nic się nie dzieje. Za to zakończenie jest takie, że ma się ochotę na kontynuację historii Amelii :)

http://soy-como-el-viento.blogspot.com/2015/12/wyzwanie-polacy-nie-gesi-edycja-iv.html
Wyzwanie u Ejotka
Wyzwanie u Ejotka
http://biblioteczkamagdalenardo.blogspot.com/p/kochani-od-lipca-siedzi-w-mojej-gowie.html