niedziela, 15 stycznia 2017

Bardzo leniwe leniwe i "Wyśnione szczęście"

Kluski leniwe to świetna alternatywa dla tych, którzy lubią pierogi z serem, ale nie mają czasu lub ochoty na ich lepienie. Wcale się nie dziwię, że te kluski dostały w Polsce nazwę pierogi leniwe 😉Do zaproponowanych dziś klusek leniwych wykorzystałam naturalny serek homogenizowany, żeby nie trzeba było mielić sera. To spowodowało, że trzeba było użyć więcej mąki, ale też w kluskach nie ma grudek sera. Można je podać klasycznie z bułką na maśle. Ja jednak podałam zimową surówkę z selera korzeniowego.




Składniki (na 3 porcje):

300 g serka naturalnego homogenizowanego

1 jajko
ok. 200 g mąki pszennej
sól

  1. Nastawić wodę na gotowanie klusek (ok. 2 litrów). Gdy woda zawrze, posolić łyżeczką soli.
  2. Serek wymieszać z rozbełtanym jajkiem.
  3. Dosypać mąkę i szybko wyrobić ciasto. 
  4. Ciasto podzielić na 4 części i każdą z nich zrolować na blacie posypanym mąką w wałek o średnicy 1,5 - 2 cm.
  5. Każdy wałek pokroić na ukośne kluski szerokości ok. 1 cm (jak kopytka).
  6. Kluski leniwe wrzucić na osolony wrzątek. Zamieszać.
  7. Gotować ok. 2 minut od wypłynięcia klusek na powierzchnię.
  8. Kluski wyławiać szumówką na durszlak.
  9. Polać zimną wodą i podawać np. bułką smażoną na maśle, ze śmietaną lub jogurtem albo z surówką z selera i żurawin.
  10. Jeśli kluski zostaną, następnego dnia można je odsmażyć na maśle.




Bardzo zimowa okładka "Wyśnionego szczęścia" Kristin Hannah skusiła, by sięgnąć po książkę, którą połknęłam za jednym razem.

Trwa gorący okres przedświąteczny. Joy Candellaro, bibliotekarka w szkole średniej w kalifornijskim mieście, przeżywa rozwód z mężem Thomasem, który kilka miesięcy temu zdradził żonę z jej siostrą Stacey. Martwi się też, jak przeżyje tegoroczne Święta Bożego Narodzenia, które przyjdzie jej spędzić samotnie. Ojciec opuścił rodzinę, gdy Joy miała kilka lat, matka nie żyje. A Stacey... No cóż, przeżywanie świątecznej radości z kochanką męża nie wchodzi w rachubę.
W ostatnim dniu przed feriami Joy żegna się z uczniami i kolegami z pracy. W drodze powrotnej do domu kupuje rachityczną pierwszą z brzegu choinkę. Na podjeździe swojego domu spotyka Stacey, która... zaprasza Joy na ślub z Thomasem, a potem przekazuje kolejny news.
Joy ma tego dość. Jedzie na lotnisko, gdzie kupuje bilet lotniczy w jedną stronę do kanadyjskiego miasteczka Hope (nadzieja) w nadziei, że uda się jej przeżyć spokojne Święta, oderwać się od rzeczywistości i nabrać dystansu.
Ale wkrótce dochodzi do lotniczej katastrofy. Joy nie chce, by ją znaleziono i ucieka z miejsca tragedii. Trafia do ośrodka dla wędkarzy, gdzie wynajmuje pokój i wchodzi w coraz bliższe relacje z ośmio lub dziewięcioletnim Bobbym i jego ojcem Danielem. Mężczyzna próbuje dotrzeć do chłopca, którego dawno nie widział, bo kilka lat wcześniej rozwiódł się z matką syna. A ona zginęła niedawno w wypadku drogowym...

Czytając pierwszą część wciąż nie pasowały mi pewne szczegóły. W drugiej części dowiedziałam się dlaczego ;) Autorka nie na darmo nadała książce tytuł "Wyśnione szczęście".
Bohaterka nie za bardzo mnie przekonała - wydała mi się hipokrytką, która uznaje, że się na tym zna i chce wpłynąć na zmianę stosunków w obcej rodzinie, a sama nie potrafi poradzić sobie ze swoimi bliskimi. Relacja Joy z Bobbym wydała mi się trochę na siłę. Autorka nazwała to, co spotkało bohaterów, magią. Cóż, mnie to nie przekonuje. Na szczęście książkę czyta się przyjemnie, sporo w niej cudownych opisów przyrody, w tym amerykańskich lasów deszczowych.


zamknięcie
http://biblioteczkamagdalenardo.blogspot.com/p/cztery-pory-roku-2017.html
biały

4 komentarze:

  1. Nigdy nie robiłam leniwych... ale też nie przypuszczałam, że to może być aż tak proste!!!
    Nawet dziecko mogłoby sobie z nimi poradzić! Koniecznie muszę spróbować!

    Książkę czytałam bardzo dawno temu i pamiętam jak przez mgłę, ale wiem, że byłam dla niej bardziej łaskawa, zwłaszcza dla bohaterki :)
    Książka oczywiście jest mocno przerysowana, ale na okres zimowy (zwłaszcza świąteczny) bardzo pasuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początek dodaj łyżkę mąki ziemniaczanej (zamiast dwóch łyżek pszennej), bo ciasto jest bardziej kleiste niż na kopytka. I naprawdę trzeba wyrobić szybko, nie przejmując się, że będzie niedokładnie.

      Taaak, w okresie zimowym ta książka jest jak najbardziej do przyjęcia. W innym czasie wszechwiedząca bohaterka (wciąż tak o sobie myśli, więc trudno tak jej nie nazwać) może drażnić jeszcze bardziej. Tak sobie pomyślałam, czy pouczałabym kogokolwiek, jak zbliżyć się do własnego kilkuletniego dziecka, gdybym liznęła ciut psychologii na studiach i miała kilkuletnie doświadczenie w pracy z nastolatkami (jak w przypadku bohaterki)? Nie sądzę...

      Usuń
    2. Chciała dobrze...:p

      Teraz to mnie jednak przeraziłaś tym, że te leniwe wcale nie są takie proste...
      Zamelduję jak się odważę... kopytek też nigdy nie robiłam, taka ze mnie kucharka!
      Ja nawet 1/4 rzeczy, które tu prezentujesz nigdy nie robiłam.

      Usuń
    3. Każdy ma swój czas na gotowanie :) Mnie do tego niejako zmusiło przejście na wegetarianizm wiele lat temu. Potem się okazało, że w mojej diecie musi być mięso. Pasja do gotowania i eksperymentowania w kuchni została i trwa :) A prezentuję różne dania, bo nie cierpię rutyny - bronię się przed nią w życiu i w kuchni ;)

      Usuń

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.