piątek, 17 lutego 2017

Bliny pszenno-gryczane z tuńczykiem i "Berlin, późne lato"

Bardzo długo myślałam, że bliny to placki ziemniaczane, bo tak się na nie mówiło w mojej okolicy. Dopiero z książek o Rosji, Ukrainie lub Białorusi dowiedziałam się, że to placki drożdżowe mające niewiele wspólnego z ziemniaczanymi. Ciasto na bliny przygotowuje się z różnych składników - może być to mąka pszenna z ziemniakami, mąka pszenna lub żytnia z mąką gryczaną. Na Wschodzie podaje się je z kawiorem, śmietaną, różnymi rybami i innymi dodatkami, w zależności od tego, kto przygotowuje i z jakiej okazji. Ja proponuję łatwą i szybką sałatkę z tuńczyka. By bliny ładnie wyglądały, można je smażyć na patelni do przygotowywania pancaków. U mnie ta patelnia jest wciąż marzeniem...




Składniki:


Placki
230 mąki pszennej
120 g mąki gryczanej (ponieważ nie przepadam za smakiem gryki, połowę tej mąki zamieniłam razową mąką orkiszową)
2 jajka
10 g drożdży
250 ml ciepłej wody
200 ml ciepłego mleka
30 g masła
łyżeczka cukru
pół łyżeczki soli
olej do smażenia


Sałatka
puszka tuńczyka w oleju
pół białej rzodkwi
sól
pieprz
kilka liści mięty

  1. Do miski wsypać mąkę pszenną. Wkruszyć do niej drożdże i wlać ciepłą wodę. Łyżką wyrobić gładkie ciasto. Przykryć miskę wilgotną ściereczką i odstawić na godzinę do wyrośnięcia.
  2.  Masło roztopić i ostudzić. 
  3. Do rozczynu dodać: mąkę gryczaną/orkiszową, ostudzony tłuszcz, żółtka oddzielone od białek, cukier i ciepłe mleko. Całość dokładnie wymieszać do uzyskania gładkiego ciasta.
  4. Ciasto odstawić pod przykryciem do wyrośnięcia na ok. 30 minut, mieszając co kwadrans, by pozbyć się nadmiaru dwutlenku węgla.
  5. Do białek dodać sól i ubić je na sztywną pianę.
  6. Dodać pianę do ciasta i delikatnie wymieszać łyżką. Ciasto powinno mieć konsystencję gęstej śmietany.
  7. Na patelni rozgrzać tłuszcz, nakładać sporą łyżkę ciasta formując okrągłe placki i smażyć z obu stron na rumiano. Jeśli placki za bardzo wyrastają, przyciskać je po odwróceniu do dna patelni i smażyć z każdej strony po 2 razy.
  8. Usmażone bliny wykładać na papierowy ręcznik, by odsączyć nadmiar tłuszczu.
  9. W trakcie smażenia blinów przygotować sałatkę: tuńczyka odsączyć z zalewy, zetrzeć na tarce o dużych oczkach rzodkiew. Doprawić do smaku mielonym pieprzem. A tuż przed podaniem dodać porwane liście mięty.
  10. Bliny podawać z sałatką.




Jedzmy ryby!



Na książkę Grzegorza Kozery pt. "Berlin, późne lato" trafiłam zupełnie przypadkiem i muszę przyznać, że to był szczęśliwy przypadek 😊

Akcja książki rozgrywa się w większości w Berlinie w czasie II wojny światowej. Ponad 40-letni Otto Peters pracuje w księgarni u przyjaciela Rolfa. Przed wysłaniem na front uchroniło go porażenie nerwu w nodze składanej w czasie I wojny światowej. Syn Otto, Erich, zginął na początku 1943 r. w bitwie pod Stalingradem. Elsa, żona Otto, zmarła pół roku wcześniej.

Pewnego dnia w księgarni pojawia się Uwe Janke, pisarz, który w 1933 r. poparł Hitlera i wydał kilka powieści gloryfikujących nazistów i narodowy socjalizm, a także donosił na pisarzy żydowskiego pochodzenia. Pisarz najpierw prowokuje Otto, pytając o zakazaną w opanowanej wojną Rzeszy książkę "Czarodziejska góra", a potem składa mu propozycję nie do odrzucenia - współpracę przy filmie o obronie Kolbergu (Kołobrzegu) przed wojskami Napoleona w 1807 r., by pobudzić morale niemieckich żołnierzy i niemieckiego społeczeństwa. Brigadeführer Janke powołał się przy tym na scenariusz, który Peters napisał na podstawie swojej książki. Scenariusz nigdy nie został wykorzystany do nakręcenia filmu.
Wieczorem Otto znajduje ukrywającą się w piwnicy Polkę, Halinę Kamińską. Postanawia przygarnąć kobietę na noc...

Książka jest przepełniona smutkiem i melancholią samotnego mężczyzny, który zdaje się żyć z dnia na dzień, nie przejmując się tym, co będzie następnego dnia. Mężczyzna jest niejako pogodzony z ideologią nazistów i swoją sytuacją, choć nigdy nie napisał kolejnej książki, bo w Niemczech od 1933 r. nie można było pisać tego, co się chce, a spora część książek była palona. Jeszcze przed wojną w jego rodzinie doszło do podziału - Elsa sympatyzowała z nazistami, zapisała się do NSDAP. Swoją ideologią zaraziła syna. Otto odsunął się wtedy od Elsy i Ericha. Zdał sobie z tego sprawę po śmierci syna, a uświadomił jeszcze mocniej po rozmowie z Haliną, która powiedziała mu, co się dzieje na wschodzie z Żydami, Polakami, Rosjanami, Słowakami czy Czechami. Otto mieszkający w Berlinie poznał inną wersję wojny od tej, którą przekazywali Niemcom rządzący.

Autor oszczędził czytelnikowi krwawych opisów, choć napisał wprost o obozach śmierci, o wykorzystywaniu do czarnej roboty ludzi z obozów koncentracyjnych, o traktowaniu cywilnej ludności żydowskiej, polskiej i rosyjskiej przez niemieckich żołnierzy. Ale przedstawił też życie w ówczesnym ostrzeliwanym Berlinie - wydzielanie żywności (kiepskiej jakości) i zakupy na kartki, konieczność zasłaniania okien wieczorem, otwierania drzwi i okien podczas nalotów, schodzenia do piwnic i gnieżdżenia się w nich niemal każdej nocy, węszących wszędzie blokowych strażników, kapusiów i zwykłych ludzi, którzy mogliby zdradzić w obliczu zagrożenia lub w zamian za zwolnienie bliskich itp. A do tego niepewność każdej następnej minuty.
W tym wszystkim nie brak jednak ludzi, którzy zachowali resztki człowieczeństwa i pozytywne uczucia: zaufanie, przyjaźń, miłość. Z drugiej strony jeden z bohaterów mówi: "Czasami myślę, że gdyby nie było miłości, nie byłoby też nienawiści, a tym samym nie wybuchałyby wojny. Ludzie byliby obojętni, ale przynajmniej nie krzywdziliby się wzajemnie".
Bardziej drastyczne opisy znajdziemy w "Ucieczce z Sobiboru" czy wspomnieniu pewnego mężczyzny, któremu Niemiec spowiada się w szpitalu ze swoich zbrodni i prosi go o wybaczenie w imieniu swoich rodaków(nie mylić z książką "Spowiedź Hitlera") - niestety nie pamiętam tytułu tej książki.

Tytuł z dowodu










2 komentarze:

  1. Nieraz sięgam po takie książki, ale zawsze wprawiają mnie w nieco nostalgiczny, smutny nastrój.
    Kochana, tej książki nie mogę zaliczyć do styczniowo-lutowego hasła w wyzwaniu "Grunt to okładka" - owszem, postać na okładce jest skulona, ale nie mogłabym nazwać tego typowym zamknięciem. Wybacz! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwio, nie ma problemu. Rozumiem.
      A książkę polecam, choć do przyjemnych i relaksujących nie należy.

      Usuń

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.